Prezenty - prezenty - prezenty! Ciągle ktoś komuś coś...
Dzis mijają 4 lata odkąd zostałam mamą. 4 lata temu spotkałam się z moim maleńkim mężczyzną. Chcąc się przygotować do tego spotkania czytałam, co tylko znalazłam na ten temat, szperałam w internecie, oglądałam filmiki dołączane do babskich gazet. Wszędzie noworodki były czerwone na buzi i miały czarne włoski. Nie sądziłam, że z moim dzieckiem mogłoby być inaczej. Bo niby dlaczego?
Jakież było moje rozczarowanie, gdy położna podała mi różowiutkiego dzidziusia o bielusieńkich włoskach! A gdzie purpurowy dzieciak?! A gdzie czarne kudełki?!
Gdy leżał na oddziale noworodków, od razu wiedziałam, że to moje dziecko.
- O, tam jest na końcu! - pokazałam jedno z kilkunastu łóżeczek.
- A skąd pani wie? - zaśmiała sie pielęgniarka.
- Bo tylko on ma jasne włoski.
- Rzeczywiście!
I ma do dzisiaj. Wprawdzie troszkę ciemniejsze niż 4 lata temu, ale nadal jest blondaskiem.

Bądź szczęśliwy, Maciejku!
Prezenty urodzinowe to nie wszystko!
Zostałam obdarowana przez
Lily jej najnowszym zestawm SummerTime Cafe, który można kupić w
A5D.

To wspaniały prezent z okazji czwartej rocznicy bycia mamą. Kogóż innego mogłabym wcisnąć w fantastyczny zestaw Lily, jak nie mojego Bubcia?! Oto on - dwa lata temu.
A na samo zakończenie - rak od
Moni! Dziewczyno, Ty takie cuda wyprawiasz ze zdjęciami, że nie poznaję na nich własnych dzieci hihihi ;)

Dziekuję za wszystkie prezenty!!!