wtorek, 27 grudnia 2011

O tym, czy mama jest dziewczyńska

Blady, weekendowy świt. Jak przystało na dzień wolny od pracy i obowiązków, Potomki obudziły się wcześniej, niż ich rodzice życzyliby sobie. Cóż zrobić? Nacisnąć poduszkę na głowę, zacisnąć powieki i próbować uszczknąć jeszcze choćby minutkę snu...

Marzenie...

Potomki postanowiły zlekceważyć śpiącego Rodziciela i całą swą uwagę skoncentrowały na Rodzicielce próbującej przesunąć się na sam brzeżek łóżka, by uniknąć wbijania w swe cenne nerki małych stóp i innych odnóży, które wyrosły li i jedynie po to, by niemiłosiernie dźgać matkę nie tylko przed porodem, ale i lata po nim!

W pewnym momencie moja z trudem wybudzająca się świadomość odnotowała następującą konwersację:

Potomek: Ja chcę leżeć koło mamy!
Potomkini: Ja chcę leżeć koło mamy! (łokieć w mojej nerce)
Potomek: Nie, bo ja chcę leżeć koło mamy! (kolano na moim karku)
Potomkini: A własnie że ja!!! (dłoń wspierająca się na mojej łopatce)
Potomek: Nie, bo właśnie że ja!!! (stopa miażdżąca moje udo)
Potomkini: Nie! Nie możesz leżeć koło mamy, bo MOJA mama jest dziewczyńska!
Potomek: Nie, to MOJA mama i wcale nie jest tylko dziewczyńska!!!
Potomkini: A właśnie że jest! Ma cycusie? Ma! A ma długie włosy? Ma! Widzisz, że jest dziewczyńska??? Więc ja chcę leżeć koło mamy!

Moja przytomność w tym momencie osiągnęła 100%.
Przyjęłam pozycję wertykalną i zwiałam do łazienki. Niech Potomki dalej ustalają czego kto chce. A ja poleżę! Sama! W wannie...

wtorek, 6 grudnia 2011

O zębach słów kilka

Po półrocznej nieobecności wracam, by kontynuować zapiski na tematy różnorakie. Wprawdzie przestałam skrapować, nie potrafię poskładać najprostszego obrazka, wypalenie wewnętrzne jest totalne, niemniej jednak blog pozostaje, gdyż... W wakacje wpadłam na pewien pomysł. Postanowiłam uzupełnić albumy rodzinne. Pomyślałam, że w każdym z albumów oprócz zdjęć wstawię karteczkę, na której zapisane będą tekściory Potomków. Jak pomyślałam - tak zrobiłam. Okazało się, że pomysł był strzałem w dziesiątkę! Teksciorki miałam pozapisywane tu i ówdzie (najwięcej w kalendarzach), ale niezwykle pomocny okazał się ten blog :) Uświadomiłam sobie, że cieszę się, że to, co się tu znalazło w wariancie wirtualnym, mogło się zmaterializować i wywoływać uśmiech na twarzach tych, którzy tego bloga nie podczytują. Ba! Nawet nie wiedzą o jego istnieniu!

Dzisiaj - o zębach słów kilka.

Prolog
Pierworodny moj dotarł do magicznego momentu, w którym zęby zaczynają się delikatnie ruszać, następnie się chwieją, potem tańczą po całej paszczy uczepione jednego strzępka, by wreszcie się wydostać na zewnątrz i...

No właśnie, co dalej?

Dygresja
Dzieciństwo moje i Rodziciela-Płodziciela moich dzieci przebiegało za tzw. "żelazną kurtyną". Co to była ta kurtyna, nie bardzo wiedzieliśmy, faktem jednak pozostaje, że była ona niezwykle oporna na wszelkie magiczne zabiegi, gdyż nie pokonała jej ani jedna Zębowa Wróżka. Mój tata, gdy wypadł mi pierwszy (i kolejny również, i następny też) ząb, polecił mi wrzucić go za piec ze słowami:

Masz myszko, słomianego,
a daj mi kościanego
.

Tak robiłam. Traumy nie było. Nowe - naturalną koleją rzeczy - wyrastały same.

Moje Potomki z telewizji, książeczek i od starszych kolegów i koleżanek dowiedziały się, że ta Wróżka-Zębuszka przedarła się jednak do nas i za zęba daje kasę. U jednych dzieci był to "pieniążek", u innych "pięć zeta" - w zależności od świadomości szczerbatego kilkulatka.

Epizod I - 25 zębów w paszczy 6-latka
Gdy Maciej stracił swego pierwszego zęba, pod jego poduszką pojawiły się pieniążki. Ucieszony tym, że tak łatwo można zarobić żywą gotówkę, zaczął kiwać kolejnym zębem i po przeliczeniu tego, co w paszczy wybadał doszedł do wniosku, że wszystkie 25 zębów się mu kiwa!!!

Epizod II - Szkodliwość kotlecików mielonych
Kilka dni po utracie pierwszego zęba Maciej, jedząc kotlecika mielonego produkcji babci H., zjadł zęba. Nawet nie wiedział kiedy! Gdy uświadomił sobie co się stało, zaczął szlochać rozpaczliwie. Tym razem nie dostanie pieniędzy, bo przecież pod poduszka Wróżka Zębowa nie znajdzie zęba!!!
Refen: I ząb poszedł na zmarnowanie!!! (płacz obfity i rzewny) I ząb poszedł na zmarnowanie!!!
Nie poszedł! Kasa była pod poduszką. A Maciej się zastanawiał gdzie Wróżka tego zęba znalazła?!?! Hm... Guzik mnie obchodzi, gdzie go szukała! Ważne, że się wywiązała z obowiązku!

Epizod III - Wypadek-upadek
Zabawa była przednia. Dla dzieci, które nas odwiedzają piętrowe łóżko Potomków stanowi nie lada atrakcję. Problem polega na tym, że grawitacja pomaga przy pozbywaniu się zbędnych przedmiotów z górnego łóżka, a przeszkadza w ponownym ich ułożeniu na miejscu. Wchodząc do góry po drabince Maciej... stracił kolejnego chwiejącego się zęba. Ząb wylądował na górze, Maciej na dole. Płacz był, a jakże! Bo czy Wróżka uwzględnia tylko "wypadnięte zęby, czy wybite też"?

Wybite też!
Za stres i poniesione straty Wróżka przyniosła pieniądze!

Epilog
Niezbyt świetlana przyszłość rysuje się przede mną. Kasa na zęby płynie szerokim strumieniem. Zastępuję Wróżkę - płacę. Leczę moje zęby - płacę. Leczę dzieci zęby - płacę. Naprawiam niedoróbki natury - płacę. A gdy mi wypadną na starość, to też, cholera jasna, zapłacę!!!

I tym mało optymistycznym akcentem zakończę.


- To by było na tyle!

To, co zrobiłam...

Wszelkie prawa do fotografii i tekstów zamieszczonych na tym blogu są własnością autora. Kopiowanie, powielanie, przetwarzanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie jest surowo zabronione.(Ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych).