czwartek, 27 stycznia 2011

O spojrzeniu okiem dziecka

Hania siedzi przed lustrem. Ogląda swoje włosy, ogląda swój prawy profil, lewy profil, odchyla głowę do tyłu najdalej jak może, żeby mieć dłuższe włosy, próbując jednocześnie kątem oka dostrzec jak długie są te włosy, robi rozmaite miny, wywala język na brodę, podnosi go do nosa, składa usta w "ciup", uśmiecha się... Pasjonujące zajęcie, doprawdy.

Usiadłam obok mojej córki na podłodze w przedpokoju i zapytałam:
- Co robisz?
- Patsę.
- I co widzisz?
- Ładną Hanię.
No cóż, moja Potomkini na nadmiar samokrytycyzmu narzekać nie może! Postanowiłam podrążyć temat.
- A co myślisz o mnie?
Uważne spojrzenie mojej córki spoczęło na mnie. Mała rączka powędrowała do moich włosów, policzków, po czym padły wreszcie słowa:
- Ładna jesteś.
Ufff... kamień spadł mi z serca. Dla każdego dziecka jego mama jest ładna, ale przecież mam lustro i dzięki niemu  świadomość, że nie wszystko Bozi wyszło tak, jak mogłabym sobie życzyć :) Zaryzykowałam i zadałam kolejne pytanie zastanawiając się na ile moja niespełna 4-letnia latorośl jest w stanie spojrzeć krytycznym wzrokiem na rodzicielkę:
- A co ci się we mnie nie podoba?
I znowu uważne spojrzenie, zmarszczone brwi i pionowe kreseczki na czole. I rączka, która powędrowała niżej niż za pierwszym razem. Z rączki wyłonił sie mały paluszek wskazujący, który wbił się we mnie w okolicach pępka.
No tak, ostatnio jest mnie trochę więcej. Kurka blada, nawet dziecko to dostrzegło. Muszę coś z tym zrobić! Za chwilę będzie w takim wieku, że będzie się mnie wstydziła. Zresztą nie ma się co oszukiwać - ładnie to-to nie wyglada! Milion tego typu myśli w ułamku sekundy przemknęło przez moją głowę, gdy niespodziwanie dotarło do mnie, że Hania coś powiedziała.
Prrr... Wróć!
- Co mówiłaś Haniu?
-  Ze nie podoba się mi twoja bluzecka!

Hm... Rzeczywiście! Hania jest wierna różowościom i fioletom, a moja bluzeczka jest popielata - to ostatani kolor, jaki może podobać się małej dziewczynce!
Haniu, kochana jesteś za ten komplement. A ja, no cóż! Choć może pięknością nie jestem, to przecież nie jest źle!

***
A oto Hania w otoczeniu jej ulubionego koloru z zestawu  "Crazy shopping" autorstwa Papriki.


Jeśli zestaw spodobał sie wam, to zachęcam do odwiedzenia Digital-Crea - tam go znajdziecie.

A ja spróbuję znaleźc ciuch, dzięki któremu będę piękna w oczach mojej córki. A że w różowym mi nie do twarzy - będę "ładna" tylko w domu :)

I jeszcze jedno.
Cześć Mamo! Cieszy mnie, że podoba Ci się tutaj! :)*

- To by było na tyle!

sobota, 22 stycznia 2011

O tym, że każdy swoje wie!

Potomki z zapałem chłoną nową wiedzę pod warunkiem, że jest im ona przekazywana mimochodem, a nie w celu ich wyszkolenia. I tak Mciej - naśladując bohaterkę kerskówki - rozwiązuje zapisane przeze mnie w specjalnym zeszycie zadanaia z dodawania w zakresie 20. Robi to z jęzorem wiszącym do pasa i ruszającym się niemal identycznie jak ołówek piszacy np. cyferkę 6. Kilka dni przed obejrzeniem kreskówki postanowiłam przekonać (jak się można domyślać - bezskutecznie) mego syna do tej zabawy. Bunt, obrażanie, brzydkie miny - to nie jedyna reakcja Maćka na moje zapędy. A po obejrzeniu kreskówki - metamorfoza!
I teraz szlag mnie trafia, gdyż co 5 minut słyszę:
- Już lożwiążałem. Żapiszesz mi jakiesz nowe?

Podobnie było z wiedzą dotyczącą układu słonecznego. Dziecię nie mogło pojąć jak to jest, że Słońce przestaje świecić, bo zasłania je Księżyc. Rozrysowałam Potomkowi na kartce wielkie Słońce, Ziemię i wirujęcy wokół niej Księżyc. Tak silnie oddziałało to na racjonalistyczny umysł Maćka, że każdemu, kogo spotkał, opowiadał jak to jest z tym zaćmieniem. Nie przeszkadzał mu fakt, że gdy tłumaczył Babci Ani niuanse ruchu obrotowego, obiegowego i inne aspekty teorii heliocentrycznej, Dziadziuś Rysiu siedział tuż obok Babci. Dziadziuś, po wysłuchaniu mimochodem wykładu adresowanego d Babci, musiał chwilę potem wysłuchać jeszcze raz tego samego wykladu - tym razem kierowanego indywidualnie do niego. Ach, jak mi żal tych dziadków...

A skutki moich wyjaśnień są dalekosiężne! Nawet sama nie wiem jak daleko dalekosiężne! Oto rozmowa, jaka miała miejsce w samochodzie podczas drogi z przedszkola do domu. Świeciło piękne słoneczko, ale na niebie widać było też księżyc, który zauważyła Hania.
- O, księżyc sobie zaspał i swieci w dzień.
- Haniu, on nie zaspał, to tylko planeta - Maciej postanowił wyedukować siostrę.
- Nie, to księżyc! On jest na niebie, bo zaspał!
- Haniu, głuptasie, on nie zaspał, tylko jest. I nie jest na niebie, tylko w kosmosie - wobec tak ewidnetnej ignorancji Maciek nie mógł pozostać obojętny.

Chwila ciszy. Zerknęłam w lusterko wsteczne. Maciej miał minę zadowolonego z siebie Puchatka, zaś Hania zmarszczyła brwi próbując przetrawić nową wiedzę.
Niespodzieanie do moich uszów dobiegł cichy głosik Haneczki:
- A ja widzę, że na niebie.

Na szczęście mam świadomość tego, że to, co dociera do moich ndzieci nie trafia w czarną dziure, tylko zakorzenia się pod nieuczesanymi czuprynami i pomalutku kiełkuje. A co ważniejsze - jedno z Ptomków przekazuje zdobytą wiedze drugiemu. Bo każdy swoje wie!

***
Pora na nowy zestaw Eledhwen "Love me", który możecie mieć odwiedzająć 7th Heaven. Zestaw ten jest pełen pieknej czerwieni przypominającej o tym, ze Walentynki tuż-tuż! Ja nie byłabym sobą, gdybym się od tych czerwieni nie odżegnała i nie wydobyła tego, czego się na pierwszy rzut oka nie zauważa.


A na zdjęciu moi faceci. Ten mniejszy to Maciej w czasach, gdy nie przypuszczałam, że będzie wykładowcą teorii kosmicznych...

Druga praca powstała z zestawu Rakusi "Claret light" (by go mieć zajrzyjcie do 7th Heaven). Tym razem - dla odmiany - Hania, która od zawsze wiedziała swoje i na wszelkie przekonywania, namowy i prania mózgu była odporna:



- To by było na tyle!

poniedziałek, 17 stycznia 2011

O samodzielności i dumie

Pora poobiednia.

Siedzimy z Małżem w kufni, czekamy aż czajnik zechce gwizdać (ja) i gary zechcą się pozmywać (Małż). Ptomki uziemione przed telewizorem ("Złomka bujdy na resorach" robią furorę). Rozleniwienie dopada nas takie, jakie może dopaść tylko po pysznym, sycącym obiadku. Nic, tylko poczekać na tę wodę, zrobić do picia coś ciepłego, pachnącego, wyłożyć rozlazłe ciało w fotelu i trawić jak pyton...

Niespodzianie do naszych uszek dobiegł dźwięk spuszczanej w toalecie wody.
Hm... Maciej idąc do toalety zawsze nas informuje, czy tego chcemy, czy nie: "Idę żlobić siiikuuuu!", dzięki czemu jesteśmy na bieżaco z procesami wydalniczymi naszego syna. A tymczasem...

No tak, czerwona lampka w głowie przepędziła rozleniwienie, poderwała nas na równe nogi i pognała w stronę łazienki. A tam nasza Hanusia stoi na przysuniętym do umywalki schodku i myje rączki.

- Haniu, kto spuszczał wodę?
- Ja śpuściałam.
- Zrobiłaś siku?
- Nie, kupkę źlobiłam - z dumną miną poinformowała nasza córeczka.
- Sama? Nie do nocniczka, tylko do dużego?
- Tak - dziecię puchnie z dumy.
- A kto ci wytarł pupkę?
- Siama wytziłam.

Zobaczyć minę mego ślubnego - ach, niezapomniana chwila.
Zobaczyć jak Hania "wytrzyła" pupę... No cóż, też niezapomniana. Majteczki do prania, rajstopki też a Hania do wanny.

Ale jako matka jestem dumna z mojego dziecka. Nie dość, że samo zrezygnowało z nocnika (Maćkowi trzeba było zrobić gruntowne pranie mózgu, ściemniać tak, że aż sie z czachy dymiło, chować nocnik i robić milion innych podchodów), to jeszcze samo siebie obsługuje - nie mówimy tu o jakości obsługi - choć nie ma jeszcze 4 lat (Maciej nie może siebie w tej kwesti obsługiwać, bo się brzydzi).

Gdy byłam w ciąży myślałam, że moje dziecko będzie takie... moje. Będziemy się rozumieć bez słów, taka komunia dusz. A tymczasem okazuje się, że mając dwoje dzieci, mam dwie indywidualności. Każde z nich jest inne. Każde z nich jest osobne, odrębne i jest ogromną indywidualnością, z innymi poglądami, upodobaniami, przyzwyczajeniami...

I dobrze, że między mną i nimi nie ma tej wymarzonej "komunii dusz" - dzięki temu jesteśmy dla siebie ciekawi i dzięki temu moje dzieci mogą mnie ciągle i ciągle na nowo zaskakiwać. I to jest jedna z przyjemności bycia mamą.

Nawet jeśli ta przyjemność brzydko pachnie :)

***

Pierwszy zestaw, z którego pracę chcę dziś pokazać, to "Loveliness" autorstwa MaryPop.

Zamyślona, zapatrzona Hania czeka na... możliwość wymieszania wszystkich składników niezbędnych do zrobienia (!) placków ziemniaczanych :) Uwielbia to!

A skoro już pojawiło się dzisiaj słowo "łazienka" , to i Hania w wannie - w wannie z zestawu MiMiConcept "Douceur du bain"


Trzeci świetny zestaw to "My sweet floral comedy" Papriki


Wracam do moich Potomków, które bezwstydnie, bezkrytycznie i po matczynemu uwielbiam za ich nieprzewidywalność.

- To by było na tyle!

poniedziałek, 10 stycznia 2011

O tym, że trudno mi dogodzić

Tak, trudno mi dogodzić.
W piątkowy wieczór Potomki (wraz z nami oczywiście) znalazły się u swojej ukochanej babci Ani. Okazało się, że herbatka zmieniła się niespodziewanie w nocleg. Babcia nalegała, Potomki wyły z radości - co było zrobić. Ja i Małż, jako element zbędny w relacjach wnuczęta-dziadkowie, zabraliśmy się do pustego, cichego mieszkania.

Ludzie! Ja nie pamiętam jak to cudownie było, gdy byliśmy sami z Małżem, gdy dzieci nie było na świecie, gdy żadne z nas nie potykało się na strażach pożarnych, gdy na kanapach nie leżały seksowne, całkowicie roznegliżowane lalki barbie, kiedy w łazience do przechowoania brudnych ubrań mieliśmy tylko kosz na brudy, a nie dodatkowo pralkę i podłogę, kiedy... mogłabym tak długo! Oj, jak dobrze, że Potomki zostały na noc u babci Ani!!!

Sobotni poranek rozpoczął się późno. O 6.00 rano nikt nie wbiegł z dzikim wrzaskiem, nikt nie zdeptał boleśnie moich piszczeli ani żaden mały, spiczasty łokieć nie wbił się w moją nerkę. Błogostan. Późnym popołudniem zatelefonowałam do teściowej z pytaniem czy Potomki mam odebrać osobiście, czy teściowie ich przywiozą. Niestety, nim usłyszałam w słuchawce głos babci Ani, moje uszy zostały zbombardowane wołaniem: "Powiedź mamusi, zie nigdzie nie jedziemyyyyy!!!". I słowo stało się ciałem.

Niedzielny poranek już nie był tak fajny jak sobotni. Trochę za cicho. Kości bolą od zbyt długiego spania. Obiadu nie trzeba gotować, bo jak dzieci nie ma, to zapchamy brzuchy czymkolwiek. Popołudniowy telefon do babci Ani znów okraszony został feerią odgłosów, które skutecznie zagłuszały jej głos. "Wiesz, bo oni tak prosili, tak nas wyściskali, wycałowali... jedzą ładnie... są grzeczni (to akurat słyszę). Może mogliby zostać do jutra?"
Może mogliby! A ja to co? Mnie się od życia nic nie należy? W końcu to moje dzieci! Niech wreszcie u mnie wrzeszczą, bałaganią, niech u mnie się kłócą, rolewają zupę i kichają bez zasłaniania ust dłonią!
Niech...

Oj, jak to dobrze, że mogę od nich odpocząć. Jak to dobrze, że mogę do nich zatęsknić a jednocześnie mieć ich oboje na wyciągnięcie ręki.

Babciu Aniu, dziękuję!


***
Poniżej Maciej w zestawie nowej designerki - novaczki. Zestaw ten nosi tytuł "Touch of Sun" i na myśl przywodzi letni dzień spędzony nad wodą. Albo w parku - jak Maciej na zdjęciu.


- To by było na tyle!

sobota, 8 stycznia 2011

O tym, że czasem chce się być samolubem

Wstęp
Maciej i Hana uwielbiają kreskówki. Które dziecko ich nie lubi?
Maciej i Hana śpiewają piosenki poprzedzające film. Większość dzieci to robi.
Maciej i Hana śpiewają te piosenki razem. Zrobili z nich coś w rodzaju rywalizacji, w której poprzeczkę podnoszą coraz wyżej: kto pierwszy będzie znał cały tekst, kto zaśpiewa bez pomyłki, kto zaśpiewa głośniej (na tym etapie rywalizacji o pasji moich dzieci wie całe osiedle, zaś moje emocje kwalifikują mnie na pensjonariusza przybytku dla osób nerwowo chorych, a momentami wręcz niebezpiecznych).
Wreszcie stało się! Brakło pomysłów, by utrudnić rywalizację, więc jedyną drogą do zwycięstwa w takiej sytuacji jest... pozbycie się przeciwnika.

Rozwinięcie
Rozpoczyna się kreskówka. Hania i Maćko jak zwykle zaczynają śpiewać piosenkę.
Maciej: Haniu, nie śpiewaj!
Hania: (śpiewa)
Maciej (głośniej): Haniu, nie śpiewaj!!!
Hania: (kątem oka zerkając na brata, śpiewa)
Maciej: (krzyczy) Hanka! Plosiłem cię, nie śpiewaj!!!
Hania: (jak wcześniej+błysk perfidii w oku)
Ja: (widząc, że mój syn jest o włos od eksplodowania, postanawiam zainterweniować) Maćku, nie krzycz. Przecież możecie śpiewać razem!
Maciej: Nie! Ja dzisiaj chcę śpiewać samolubnie!!!

Zakończenie
Oj, jak wiele jest spraw, które chciałabym robić samolubnie (zjeść całą tabliczkę czekolady)! A jak wiele jest takich, których nie chciałabym robić samolubnie (zrobić pranie, rozwiesić, pozbierać, wyprasować, pochować na półki)! Cóż, nie zawsze można być samolubem. Ale czasem trzeba. Trzeba zawalczyć o swoje, o to, co się chce, o własne pragnienia. Trzeba sie tego nauczyć. I jeśli nie wygrać, to zdobyć się na kompromis.
Ucz się tego, Maćku!

***

A skoro bajdałki były o Maćku, to w obrazkach - dla równowagi - Hania i uśmiech, który zaserwowała tatusiowi. Zdjęcie (jedno z moich ulubionych) jest otoczone elementami z szalonego zestawu Rakusi "Crazy", który dostępny jest w 7th Heaven.

A teraz idę samolubnie odkurzyć i zmyć podlogi. Odrobina egoizmu...


- To by było na tyle!

wtorek, 4 stycznia 2011

O przejęzyczeniach

Hania postanowiła zrezygnować z południowej drzemki, w związku z tym w porze obiadowej doświadczyła ostrego kryzysu przytomności (w języku rodzinki nazywa się to "dogorywka"). Podczas dogorywki siedziała na bujaku i - aby nie zasnąć - mruczała pod nosem:
- Hu-siu-hu-siu. Bu-ju-bu-ju. Hu- (pozwolę sobie nie skończyć).

***

Zestaw Papriki "Art nouveau" - dostępny w Digital Crea - to biel i czerń wraz z odcieniami szarości. Piękny!
Ja do tego zestawu użyłam zdjęcia Maćka.



- To by było na tyle!

A właściwie dołożę malutkie PS.
Dziękuję, Doti!!! :*

poniedziałek, 3 stycznia 2011

O braku chęci do czegokolwiek

Właśnie tak jest. Totalna, całkowita demobilizacja i noworoczny brak wiary w lepsze jutro.
Koniec.


*** Eledhwen "The Taste of Wine" dostępny w ScrapBird


*** Milkyway Sweetness by Paprika dostępny w Digidesignresort



*** MaryPop Designs "Delight" dostępny w SPD



*** Bisontine "Vintage butterflies"


*** Paprika "Vert'itude" dostępny w Digidesignresort lub S&F


*** Neverending Dream by MaryPop Designs dostępny w SPD


*** MiMiConcept "Noel Futur" do nabycia w DigiScrapbooking.ch


*** StrawberriesDesigns "Don't miss me" dostępny w The DigiChick
GSO


*** Agnesingap Designs "I believe in santa" dostępny w Digidesignresort
GSO

*** "Life mecanic" by Paprika dostępny w Scrap&Friends



*** MaryPop Designs "Christmas Joy" dostępny w SPD


*** Rakusia Designs "Step into Christmas" dostępny w 7th Heaven


*** Eledhwen "Boy in the sky" do nabycia w 7th Heaven
GSO

*** Agnesingap "Sweet kiss" do nabycia w 7th Heaven


*** MaryPop "Believe in miracle" dostępny w SPD


*** "Breath of magic" by MaryPop Designs & Starlight Designs Dostępny w SPD


GSO
*** "One party of midnight" by Paprika dostępny w Digidesignresort


*** MaryPop "Purple love" do nabycia w SPD
GSO


***
- To by było na tyle!

To, co zrobiłam...

Wszelkie prawa do fotografii i tekstów zamieszczonych na tym blogu są własnością autora. Kopiowanie, powielanie, przetwarzanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie jest surowo zabronione.(Ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych).