Uwielbiam obserwować jak mój przedszkolak zdobywa wiedzę o Świecie (przez wielkie "eś").
Po powrocie z lipcowego wyjazdu z przejęciem opowiadał cioci o podróży:
- Najpielw był cielwony i biały, później cielwony, biały i niebieśki a na końciu cielwony, biały i zielony.
- Acha! - z mądrą miną odpowiedziała ciocia patrząc na mnie wyczekująco.
A dla mnie to banalnie proste! Dziecię wymieniało kolory flag narodowych państw, przez które przejeżdżaliśmy.
Innym razem nie mógł się doczekać kiedy dojedziemy do Krakowa. Ciągle zadawał pytanie: "Kiedy będziemy na miejściu? Kiedy będziemy na miejściu?". Wreszcie dojechaliśmy.
- Jesteśmy na miejscu.
- I to jeśt Klakowo? - zapytał wyraźnie rozczarowany.
Hm... Krakowo... Niech będzie i Krakowo!
Jak się nie mógł doczekać przyjazdu do Krakowa, tak samo nie mógł doczekać się powrotu do domu.
- Kiedy bedziemy w Polście?
- Jesteśmy w Polsce!
- Tak? A ja wciale nie widzię nasiego domu!
Lubię te rozmowy, spostrzeżenia, domysły... Maciej tłumaczy sobie świat na swój, przedszkolaczkowy sposób. A ja mam wrażenie, że jest dzieckiem bardziej świadomym rzeczywistości, niż jego mama, kiedy była przedszkolakiem. A może to właściwość chłopięcego umysłu? Bo przecież Hana żyje w świecie elfów, wróżek, księżniczek i kopciuszków ze szklanymi pantofelkami, w świecie pięknym, baśniowym i - obowiązkowo!!! - różowym.
***
Poniżej moja mała Hania z czasów, gdy świat nie był różowy, lecz miał wszystkie kolory tęczy i tylko to, co wielobarwne, było godne jej uwagi:
Zestaw, który wykorzystałam do zrobienia powyższej pracy to efekt współpracy MaryPop i Mystique Designs. Nosi tytul "Autumn Sonnet" i przypomina o zbliżającej się nieubłaganie jesieni. Jest uroczy, zaś nabyć go można w Shabby Pickle Designs. A ja - na zachętę - przedstawiam jeszcze jedną pracę, która powstała z wykorzystaniem zdjęcia pewnego małego przystojniaka:
- I to by było na tyle!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz