poniedziałek, 10 stycznia 2011

O tym, że trudno mi dogodzić

Tak, trudno mi dogodzić.
W piątkowy wieczór Potomki (wraz z nami oczywiście) znalazły się u swojej ukochanej babci Ani. Okazało się, że herbatka zmieniła się niespodziewanie w nocleg. Babcia nalegała, Potomki wyły z radości - co było zrobić. Ja i Małż, jako element zbędny w relacjach wnuczęta-dziadkowie, zabraliśmy się do pustego, cichego mieszkania.

Ludzie! Ja nie pamiętam jak to cudownie było, gdy byliśmy sami z Małżem, gdy dzieci nie było na świecie, gdy żadne z nas nie potykało się na strażach pożarnych, gdy na kanapach nie leżały seksowne, całkowicie roznegliżowane lalki barbie, kiedy w łazience do przechowoania brudnych ubrań mieliśmy tylko kosz na brudy, a nie dodatkowo pralkę i podłogę, kiedy... mogłabym tak długo! Oj, jak dobrze, że Potomki zostały na noc u babci Ani!!!

Sobotni poranek rozpoczął się późno. O 6.00 rano nikt nie wbiegł z dzikim wrzaskiem, nikt nie zdeptał boleśnie moich piszczeli ani żaden mały, spiczasty łokieć nie wbił się w moją nerkę. Błogostan. Późnym popołudniem zatelefonowałam do teściowej z pytaniem czy Potomki mam odebrać osobiście, czy teściowie ich przywiozą. Niestety, nim usłyszałam w słuchawce głos babci Ani, moje uszy zostały zbombardowane wołaniem: "Powiedź mamusi, zie nigdzie nie jedziemyyyyy!!!". I słowo stało się ciałem.

Niedzielny poranek już nie był tak fajny jak sobotni. Trochę za cicho. Kości bolą od zbyt długiego spania. Obiadu nie trzeba gotować, bo jak dzieci nie ma, to zapchamy brzuchy czymkolwiek. Popołudniowy telefon do babci Ani znów okraszony został feerią odgłosów, które skutecznie zagłuszały jej głos. "Wiesz, bo oni tak prosili, tak nas wyściskali, wycałowali... jedzą ładnie... są grzeczni (to akurat słyszę). Może mogliby zostać do jutra?"
Może mogliby! A ja to co? Mnie się od życia nic nie należy? W końcu to moje dzieci! Niech wreszcie u mnie wrzeszczą, bałaganią, niech u mnie się kłócą, rolewają zupę i kichają bez zasłaniania ust dłonią!
Niech...

Oj, jak to dobrze, że mogę od nich odpocząć. Jak to dobrze, że mogę do nich zatęsknić a jednocześnie mieć ich oboje na wyciągnięcie ręki.

Babciu Aniu, dziękuję!


***
Poniżej Maciej w zestawie nowej designerki - novaczki. Zestaw ten nosi tytuł "Touch of Sun" i na myśl przywodzi letni dzień spędzony nad wodą. Albo w parku - jak Maciej na zdjęciu.


- To by było na tyle!

Brak komentarzy:

To, co zrobiłam...

Wszelkie prawa do fotografii i tekstów zamieszczonych na tym blogu są własnością autora. Kopiowanie, powielanie, przetwarzanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie jest surowo zabronione.(Ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych).