Odwiedziła mnie Joanna Chmielewska. Rozmawiałyśmy pijąc kawkę, pani Joanna paliła papierosy (była pierwszą osobą, która paliła w naszym mieszkaniu!), było bardzo sympatycznie.
Niespodziewanie do domu wrócił mój kochany Małżyk:
- Dzień dobry! - wsunął łepetynę do pokoju.
- Dzień dobry - odpowiedział mój gość nie wyjmując papierosa spomiędzy palców.
- Ale pani jest podobna do tej pisarki! Widziałem ją ostatnio w telewizji! - zabłysnął Małżyk.
- Nie jest pan pierwszym, który mi to mówi - zaśmiała się pani Chmielewska i z chochlikiem w oku uśmiechnęła się do mnie.
- Żona ma nawet jej książki! - galopem pobiegł do drugiego pokoju, by po chwili wrócić do nas tryumfalnie potrząsając książką "Upoważnienie do szczęścia". Katarzyny Grocholi.
Jak tu nie mieć dobrego humoru?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz