Poszukuję.
A nim znajdę - nacieszę się wakacjami z moimi osobistymi Potomkami, które ostatnie 2,5 miesiąca intensywnie (!) zasuwały do przedszkola, korzystając ze wszystkich oferowanych przez tę jakże szlachetną instytucję atrakcji. Ale nim będzie o atrakcjach - opowiem o przytomności umysłu Macieja.
Dnia pewnego, gdy przyszłam po Potomki do przedszkola, grupa starszaków szalała na przyprzedszkolnym podwórku. Jedna z dziewczynek, która zauważyła mnie jako pierwsza, zawołała do mnie przez cały plac zabaw:
- Proszę pani! Proszę pani! A Maciek się dzisiaj zerzygał!!! - po czym odwróciła się do mnie plecami i pobiegla do reszty dzieci. Podskoki zadowolenia wyrażały myśl: "Misja spełniona!".
Zaniepokojona podeszłam do pani, by zasięgnąć informacji. W tym momencie podbiegł do mnie Maciej i jako "njus" dnia zaserwował mi ponurym głosem:
- Mamusiu, wiesz co? Bo ja się dzisiaj zerzygałem.
Poczułam się zobowiązana natychmiast pouczyć dziecko o niestosowności używania pewnych wyrazów, więc przykucnęłam obok Potomka (rada Super Niani!) i wyjaśniłam młodemu:
- Wiesz Maćku, słowo "rzygać" jest bardzo nieeleganckie. Grzeczni chłopcy tak nie mówią. Jak chcesz być eleganckim chłopcem, to lepiej powiedz, że dzisiaj zwymiotowałeś.
Syn popatrzył na mnie ze zrozumieniem w oczętach, po czym powiedział:
- Mamiusiu, wiesz co? Bo ja dzisiaj zwymiotowałem.
Historii nie koniec! Przyjeżdżamy do domu. Maciej wpadł jak burza do mieszkania, ze śmiechem, radością, z przepychankami w progu. Małż powitał syna - jak zawsze - pytaniem:
- Jak dziś było w przedszkolu?
Na to Maciej przybrał poważny wyraz twarzy i zaczął:
- Tatusiu, wiesz co? Bo ja się dzisiaj w przedszkolu... - i zapadła cisza. - Bo ja się dzisiaj w przedszkolu... - i znowu cisza. Nagle odwrócił sie w moją stronę:
- Mamusiu, jak się mówi elegancko na rzyganie?
***
To teraz dwa słowa o Hancymonce. Przedszkole organizowało przedstawienie z okazji "Dnia Mamusi i Dnia Tatusia", w którym to przedstawieniu moja córka grała rolę Czerwonego Kapturka. Przebranie, które uszyła dla niej Babcia H. tak ją zachwyciło, że popołudniowy spacer nie mógł się odbyć w ubraniu innym, niż pelerynka Kapturka Cz.
W takim przebraniu biegała po naszym osiedlu. W pewnym momencie pobiegła na plac zabaw zostawiając mnie w tyle. Gdy przebiegała obok wejścia do jednego z bloków, z klatki schodowej wyszła dziewczynka. Spojrzała na znikającą za zakrętem Hanię i stanęła jak wryta. W tym samym momencie za jej plecami pojawiła się mama dziewczynki, która niemal potknęła się na własnym dziecku.
- Mamo, widziałam Czerwonego Kapturka! - zakomunikowało oszołomione dziecko.
- Nie wymyślaj głupot! Idź już - i mamusia poprowadziła dziewczynkę za rączkę w kierunku przeciwnym do tego, w którym pobiegła Hania.
***
Choć skończyło się moje scrapowanie, choć w zastępstwie nie pojawiło się jeszcze nic nowego, zaczęły się wakacje!!!
Wszystkim, którzy tu podczytują i podglądają życzę pięknej, wakacyjnej pogody i relaksującego urlopu!
- I to by było na tyle!
